Przejdź do treści

Po analizie wyszło że nie możemy mieć tego dziecka

Jokanta

Baliśmy się znowu przechodzić od nowa cały ten dziecięcy proces

Moja historia zaczyna się inaczej niż większości z Was. Początkowo bardzo chciałam być w ciąży; robiłam testy owulacyjne, brałam witaminy, obserwowałam śluz itd. Byłam nawet na monitoringu cyklu, po którym to zaszłam w ciąże. Nie używaliśmy z mężem zabezpieczenia, ale też nie sądziłam ze tak szybko zajdę. Początkowo to akceptowaliśmy z mężem, ale zaczęliśmy w końcu analizować naszą sytuacje.

Mam żal do siebie wielki że nie zrobiłam tego przed ciąża, wówczas w ogóle by do tego dramatu nie doszło. Mąż początkowo chciał ciążę, miał nadzieję, że będzie dziewczynka, bo mamy już dwóch synów. Lecz po analizie wyszło że nie możemy mieć tego dziecka… Pracuję na kontrakcie b2b gdzie jeśli nie ma mnie w pracy to nie zarabiam, ponieważ na działalności nie ma czegoś takiego jak urlop. Może mogłabym pracować z domu, ale nie wiem czy poradziłabym sobie w trybie praca - małe dziecko i jeszcze syn wymagający pomocy w szkole i absorbujący uwagę. Nie mogliśmy też polegać tylko na pensji męża, byśmy popadli wszyscy w ubóstwo.

Druga sprawa to moje problemy zdrowotne. Nadwaga, znowu widmo cukrzycy ciążowej, niewydolność szyjki, stan po konizacji. W obu poprzednich ciążach miałam wielkie problemy z donoszeniem, miałam pessar i szew, brałam feniterol, a druga ciąża przebiegała ciężko, poród był powikłany a dziecko wyszło ledwo żywe z porażeniem splotu barkowego.

Doszły do tego bakterie, które obecnie by uniemożliwiały założenie szwu, co mogłoby się skończyć porodem wcześniaka.

Baliśmy się znowu przechodzić od nowa cały ten dziecięcy proces, najpierw nieprzespane noce, żłobki, przedszkola, szkoła, nastoletnie problemy… choć wiem ze czas szybko leci, bo sami jesteśmy przed 40-stka.

Jadąc na zabieg jeszcze się wahaliśmy czy nie zawrócić, ale mój mąż ostatecznie nie zawrócił, powiedział zróbmy tak jaki jest plan, a ja ostatecznie też tego nie zatrzymałam. Gdybym powiedziała nie jedźmy tam, zawrócimy, to teraz bym tego nie pisała. A jednak… Czy żałuję? Myślę że na tamtą chwilę mieliśmy w większości przekonanie o słuszności tej decyzji. Nie odwrócimy tego, stało się, choć myślimy czasem o tym, wspieramy się, rozmawiamy żeby się oczyścić. Planujemy się z tego za jakiś czas rozgrzeszyć, bo wiemy że aborcja to czyste zło i jak dla mnie to nie jest Ok.

Życie idzie dalej i trzeba nieść to na sumieniu.