Przejdź do treści

Jestem osobą wierzaca

K, lat: 25

Czy macie zdrowa ciążę, czy wiadomość o chorej ciazy to jest wasz wybor i nikt wam nie ma prawa mówić o tym czy było to moralne czy nie. Najważniejsze to własne poczucie bezpieczenstwa i spokoju.

Witam. Jestem kobietą , która dokonała tej decyzji.... gdy zobaczyłam 2 kreski byłam w siódmym niebie radość z mężem niewyobrażalna... W końcu chcielismy tego bardzo. Najpierw 8 msc niepowodzeń, aż nagle radość, głupi sen przewidział mi ciążę, rano test i jest 2 kreski.

Trudności ciąży, wymioty nie były dla mnie pięknym okresem, wręcz tragedia, poczuciem że nie daje rady, ale cały czas miałam nadzieję na happy end. Do czasu 11 tygodnia. We wtorek wizyta kontrolna i znowu sen, dzień przed, chore dziecko wady główki wyglądu, poranny pot strach łzy w poduszkę. Ale se myślę przecież to niemożliwe to tylko mój strach.... Niestety badanie tylko to potwierdziło samo usg, to był horror, dodatkowy cios podejście pani gin, prowadzącej, która na moje pytanie co ja mogę zrobić powiedziała tylko czekać, zrobic prenatalne, do amniopunkcji w 15 tyg, z podkreśleniem o ile będzie dalej żyło, po amnio może komisją się nademna zlituje, bo ona nie dawała najmniejszych szans na urodzenie i cud...

Więc co w dzisiejszych czasach nam zostaje czekać i szykować się na pogrzeb dziecka, a niedaj Boże moja własną smierć, widzieć rosnący brzuch ale i tak wiedzieć że nic z tego nie będzie..... to chyba były moje najgorsze chwile w życiu. Jak ja młoda dziewczyna mając 24 lata i taka historia, takie nieszczęście i zero pomocy od naszej medycyny i służby zdrowia.... jednak jedyna opcja była ABORCJA za granicą, to była chwila wspólna decyzja z mężem i szybko szukanie pomocy, najbliżej i najszybciej Czechy.

Nie czekaliśmy, za 2 dni był wyjazd do Brna, oczywiście z tyłu głowy przecież to jest zabieg z narkozą, co jeśli się wykrwawie bo przecież straszą, że to takie ryzyko... Ale to było jedyne wyjście do ulgi, odetchnięcia... Po tym wszystkim poczułam tak niebywałą ulgę.

Byłam szczęśliwa, że oszczędziłam sobie cierpień i temu dziecku, które i tak by nigdy się nie urodziło i by nie funckojonowało. Na pewno jeśli 2 raz się dowiem, że dziecko ma nawet ZD, czy inne choroby nieuleczalne to podejmę 2 raz taka sama decyzję. Nawet ZD nie gwarantuje że dziecko będzie miało mała wadę i będzie funckonowac normalnie, co jeśli odejdę wcześniej co w tym dzieckiem, swój egoizm posiadania potomka mam przypłacić nieszczęściem tego dziecka lub zrobić następne by się nim opiekowało. To jest wielka pętla cierpienia.

W dniu zabiegu czekało wiele Polek od 6 tyg do 12 jedne po prostu nie chciały dziecka, a inne dowiedziały się o chorobach dziecka. Jestem osobą wierzacą gdzie już powinni mnie na stosie spalić. Ale kiedyś religia, też akceptowała aborcję. Wiec tylko czlowiek mógł sobie zgotowac taki a nie inny los, robiąc zakazy i umoralniać nas co jest dobre a co nie.