Zrobiłam to raz. Ale zrobiłabym drugi, trzeci czy czwarty.¶
Milena, lat: 26
Wszystko jest w Twoich rękach.
Zbliża się powoli pierwsza rocznica mojej aborcji. Pod koniec lutego 2022 dowiedziałam się, ze jestem w ciąży. Singielka, pierwsze po ponad roku i jedyne zbliżenie zaowocowało niechcianą ciąża.
20 marca 2022 byłam już po wszystkim robiąc swoją pierwsza aborcje tabletkami wczesnoporonnymi. Gdy po niedługim czasie po stosunku zaobserwowałam u siebie znaczne zmiany i średnie samopoczucie czułam w kościach, zanim zrobiłam pierwszy test wiedziałam na temat aborcji już wszystko.
Jeden test - dwie kreski, drugi test - dwie kreski. Zamowienie tabletek zajęło mi 15 min, działałam jak robot i wiedziałam co chce zrobić. Od początku byłam pewna i żadna siła nie była w stanie zmienić mojego zdania. Kiedy po ok 12 dniach otrzymałam paczkę miałam już gotowy cały plan, wybrany dzień i odpowiednie ku temu warunki. Przyjęłam pierwsza tabletkę w sobote przed wyjściem na Babyshower mojej koleżanki, o ironio.
Czułam się bardzo dobrze i bez zmian. Zmiany nastąpiły dopiero po przyjęciu 4 kolejnych tabletek następnego dnia. Dreszcze, okropne dreszcze i straszna biegunka, po ok godzinie delikatnie zaczęłam krwawić, a skurcze się nasiliły.
Muszę jednak przyznać ze spodziewałam się większego bólu, zakupiłam rożnego rodzaju tabletki przeciwbólowe, a tak na prawdę nie wzięłam ani jednej. Chciałam być świadoma tego co dzieje się we mnie, a ból był na prawdę do zniesienia. Krwawiłam bardziej niż przy miesięczne (mam na prawdę mało obfite miesiączki i raczej bezbolesne) wiec może to było uwarunkowane tym, ze przeszłam cały proces dużo lżej niż czytałam na forum.
Nie czułam jednak żeby prócz skrzepów wypłynęło ze mnie jeszcze „coś” dlatego dziewczyny na forum zaleciły by pod wieczór wziąć kolejne 4 tabletki. Krwawienie jednak było takie same, podejrzewaliśmy ze zarodek wypadł wraz ze skrzepami, a ja po prostu go nie czułam. Nic bardziej mylnego. Jaka zdziwiona byłam, kiedy 3 dni po aborcji, kiedy miałam już o wiele wiele mniejsze krwawienie siadając na kibelku na siku poczułam jak coś się ze mnie wyślizguje. Oczywiście wyłowiłam to „coś” z toalety i dokładnie obejrzałam. Robiąc aborcje byłam w 12. tyg. ciąży, coś co trzymałam na dłoni przypominało wielkością chomika dżungalskiego obdartego ze skory- przysięgam moje pierwsze skojarzenie.
Ot cała historia, czytałam masę opisów innych dziewczyn, ale w żadnym nie spotkałam się z sytuacja żeby zarodek wypadł po takim czasie i to totalnie bez żadnej krwi. Ulga, wolności, szczęście. Tylko to wtedy czułam.
Plamiłam jeszcze przez ok tydzień, raz mniej raz bardziej i równo tydzień po aborcji udałam się do ginekologa na badanie. USG nic nie wykazało, wszystko pięknie, czystko i w jak najlepszym porządku. Nie wspomniałam oczywiście ani słowem o tym co zrobiłam, czekałam jedynie na werdykt i ten był dokładnie taki jaki chciałam usłyszeć.
Zrobiłam to raz. Ale zrobiłabym drugi, trzeci czy czwarty. Możliwość decydowania o swoim losie i ciele jest najlepszych uczuciem pod słońcem, teraz to wiem i doceniam. I po tej historii doceniam to jeszcze bardziej.
Dzięki ADT, jesteście niezastąpione