Przejdź do treści

Nie ma sytuacji bez wyjścia

Miśka, lat: 34

Nie ma sytuacji bez wyjścia

Każdy wie z kad się biorą dzieci choć wiele z nas ma nadzieję że do wpadki nam daleko. Jednak i one się zdążają. Matka dwojga dzieci, już prawie odchowane, na choryzoncie możliwość pracy pelnoetatowej, więcej czasu dla siebie i męża, w końcu pomału zaczynamy odzywać, aż tu nagle… Brak okresu, w głowie odpedzanie myśli że to ciąża, mąż nalega by zrobić test.

Zrobiłam, pozytywny. W momencie w ruch poszly strony internetowe z których można się dowiedzieć jak poronić. Jednak strach przed niepewnymi tabletkami byl za duży.

Po kilku dniach wizyta u lekarza, no jest ciężka 5 tydzień, jedyne wyjście dla nas-Czechy. Po wyjściu z gabinetu machina ruszyła. Po 2 godzinach mamy już pierwszy termin w czeskiej klinice.

Przez tydzien ledwo żyłam, nie dość że mdłości, senności okropne samopoczucie to jeszcze ta myśl - aborcja. Do końca łudziłam się że może jednak samoistnie poronie…

Nadszedł piątek, dzien zabiegu. 2 h jazdy i byliśmy na miejscu. W klinicy ku mojemu zdziwieniu same Polki. Każda była zestresowana ale żadna nie dała tego po sobie poznać.

Najpierw formalności, później sztania, sala zabiegową. Po 30 minutach było po wszystkim. Obudziłam się bez żadnych uczuć, bez żalu, smutku czy też radości. 10 minut dojścia do siebie i już wracałam do drzwi wyjściowych. Dzień po przyszedł płacz, płacz że musialam tego doświadczyć by móc odzyskać na nowo życie.

Kolejne dni już zdecydowanie lepsze, żadnego rozstrzygania co było. W końcu radość że nie mam mdlosci, że nie jestem senna. Tylko osłabienie, wiadomo hormony muszą wrócić do normy. Wiele kobiet zapewne bije się z myślami gdy zobaczy 2 kreski, analiza za i przeciw. Ja swojej decyzji nie żałuję ale żałuję że nie ma nikogo komu mogłabym powiedzieć co przeszłam.