Na początku myślałam, że ten test ciążowy to po prostu mało śmieszny żart¶
Nikola, lat: 24
Wszystkie filmy i opowieści które słyszałam były tak przerysowane...
Swoją historię zacznę od paradoksalnego wyznania – jedyne, niezmienne moje marzenie i cel w życiu, to zostanie rodzicem. Zawsze byłam za wyborem aborcyjnym, to coś co każda Kobieta powinna mieć i to co dzieje się w naszym kraju jest wręcz obrzydliwe… w każdym razie ja zawsze powtarzałam swoim przyjaciółkom, że pewnie nigdy w życiu nie była bym w stanie usunąć ciąży, byłam jedyną tak mówiącą kobietą w swoim gronie. Byłam w tamtym czasie pewna, że niezależnie od sytuacji w której się znajdę, mój charakter i wrażliwość i marzenie posiadania dzieci nie pozwoliłby mi się odważyć na aborcję.
A jednak ja, 24-letnia, pogubiona dziewczyna, ugrzęzłam w beznadziejnym związku z beznadziejnym człowiekiem i walczyłam rok czasu, żeby się z tego wygrzebać. I w momencie, kiedy już zaczynałam dostrzegać jak bardzo jestem krzywdzona i wykorzystywana - zaszłam w ciąże. Na początku myślałam, że ten test ciążowy to po prostu mało śmieszny żart. Po dwóch dniach pani ginekolog, swoją drogą beznadziejna, nazywając pęcherzyk „bąbelkiem”, „kruszynką” czy „dzidziusiem” potwierdziła ciążę. No i mam wrażenie, że przestałam oddychać przez dwa dni. Nie zawalił mi się świat, tylko bałam się, że zawali mi się tożsamość, jeśli zdecyduję się „pozbyć tego problemu”.
Tydzień czasu zastanawiałam się co robić, wyobrażałam sobie, że zostawiam ciążę, że wychowuję dzieciaka z tym palantem, że wychowuję je sama, wyobrażałam sobie, że decyduję się na aborcje i co wtedy będę czuć, wyrzuty sumienia? Strach, że to moja jedyna okazja na bycie matką?To moja najlepsza Przyjaciółka otwierała mi oczy na przyszłość jaka mnie czeka gdy zdecyduję się zostawić ciążę. Do końca życia będę jej za to wdzięczna.
To był 5 tydzień ciąży, pęcherzyk miał 2mm, przyjaciółka pomogła zamówić mi tabletki, minęło 5 dni i miałam je już w dłoniach. Pierwszą tabletkę zażyłam od razu i nic się nie wydarzyło, po 24h wzięłam kolejne 4 i po około pół godziny zaczęły się skurcze i krwawienie. Nic nadzwyczajnego, naprawdę, wszystkie filmy o tym i opowieści które słyszałam były tak przerysowane… Czułam się jak pierwszego dnia intensywnej miesiączki. Pobolało z 4 godzinki i zasnęłam. Już następnego dnia rano minęły mi objawy ciąży, nudności, wymioty, obrzmiałe piersi też zniknęły parę dni później. Podwójnie zrobione badania HCG potwierdziły skuteczność tabletek poronnych. Plamiłam z dwa miesiące i dwa razy miałam dość silny krwotok, nie ukrywam, że martwiłam się, że coś jest nie tak, ale moją winą było to, że nie poszłam do lekarza od razu po poronieniu, zwlekałam z tym bo bałam się opinii lekarza, u którego się znajdę. Powinnam to była zlekceważyć, w każdym razie gdy już udałam się do ginekologa okazało się, że z tym drugim krwotokiem wszystko się samo pięknie oczyściło i od tamtego czasu nie plamię.
Ani trochę nie żałuję swojej decyzji, jestem z siebie dumna, że odważyłam się to zrobić. Dzięki tej decyzji, podjęłam też kolejną najlepszą - zerwałam kontakt z tamtym złym człowiekiem. Teraz w końcu znowu, po 2 letniej przerwie, czuję się niezależna, silna, zaradna, kobieca…
I gdyby nie te parę trudnych miesięcy, nie poznałabym cudownego mężczyzny, w którym jestem obecnie zakochana po uszy ;)