Przejdź do treści

Aborcja z przymusu

Ola

Podziwiam kobiety, które tego chcą. Ja nie chciałam.

Całe życie popierałam decyzyjność kobiet, w tym prawo do aborcji. Oficjalnie nazywałam siebie feministką, przez co grono moich znajomych znacznie się uszczupliło. Nigdy jednak nie sądziłam, że będę mieć w życiu aborcję. Gdy to dotyczy innych ok, nic mi do tego, ale mnie? Dlaczego mnie?

Teraz otwarcie mówię ludziom, że miałam aborcję, a oni patrzą na mnie jak na morderczynię. I wiecie co, ja delektuję się tą nienawiścią w ich oczach. Po czym dodaję, że moje dziecko umarło we mnie. Wtedy wszyscy mnie przepraszają. Tyle że ja nie chcę przeprosin, ani nawet litości. Chcę, żeby ludzie zmienili swoje podejście do tematu aborcji i przestali stygmatyzować takie kobiety jak ja.

Moja wymarzona ciąża obumarła w 8 tygodniu. Miałam aborcję farmakologiczną w warunkach szpitalnych i prawie wykrwawiłam się na śmierć. Zażyłam ten słynny Mizoprostol razem z wyrzutami sumienia. Wiedziałam, że dziecko nie żyje, ale odruchowo nie chciałam mu zaszkodzić. 11 godzin i 4 kroplówki później poczułam się lepiej. Za co też się obwiniam.

Podziwiam kobiety, które tego chcą. Ja nie chciałam. Zrobiłam to z egoizmu, żeby dalej żyć, napić się ulubionej whisky i nie osierocić kotów. Czy było warto? Nie wiem, czasem myślę, że mogłam wybrać sepsę i śmierć. Tego bólu nie łagodzą nawet 3 rodzaje psychotropów. Cierpienie przypomina mi o dziecku. A ja nie chcę, żeby mnie opuściło.

Życzę wszystkim kobietom dużo siły i aby podejmowały takie decyzje, które ich nie zranią.