Jedynie złapała mnie mocno za rękę i powiedziała „nie martw się, będzie dobrze”¶
Zawsze chciałam być mamą i wiem, że w przyszłości będę. Po dowiedzeniu się o ciąży byłam najszczęśliwsza na świecie i początkowo nie planowałam aborcji, byłam pewna, że urodzę. Problemy zaczęły się po niecałych dwóch tygodniach. Mój partner pierwszy raz podniósł na mnie rękę. Byłam w szoku.
Na drugi raz nie było trzeba zbyt długo czekać, skończyło się nie zwykłym uderzeniem, a tym, że upadłam na beton. Wtedy zaczęłam rozważać aborcje.
Początkowo się bardzo bałam, tylko czytałam o tabletkach, miałam dużo czasu, bo praktycznie odrazu dowiedziałam się o ciąży. Strach jednak wygrywał.
Przekonala mnie rozmowa z moją mamą. Moja mama w wieku 17 lat miała aborcje. Nigdy wcześniej mi o tym nie mówiła, robiła ją w Polsce, rok później po jej aborcji aborcja w PL była już nielegalna. Zrozumiałam, że nie jestem z tym sama.
Problemem był wcześniejszy strach, przez który byłam już w 10tyg. Nie było gwarancji, że tabletki dojdą na czas. Rodzice załatwili aborcje w Czechach. Według mojej ginekolog w czasie aborcji byłabym w 11tyg i 4 dniu. Okazało się, że przez różnicę w sprzęcie ginekologicznym, na USG mogą pokazywać inny dzień. Wyszedł 12tyg i 1 dzień. Byłam przerażona. Pielęgniarka oddziałowa dała mi kontakt do innej kliniki, w której wykonują również po 12tyg. Wtedy koszt z 2100zl wzrasta do 6000zl.
Tata załatwił pieniądze, dwa dni później zrobiono mi aborcje. W obu klinikach wszyscy mówili po polsku, druga „klinika” to tak naprawdę był szpital, w którym lekarz mówił perfekcyjnie po polsku, pielęgniarki gorzej. Za to w pierwszej klinice oddziałowa była Polka.
Dostałam pomoc i wsparcie. O dziwo nie tylko od rodziny. W pierwszej klinice czekając cała zestresowana na usg kobieta obok zapytała ile mam lat, była ode mnie starsza o ok. 10 lat. Po odpowiedzeniu na jej pytanie, nie oceniała mnie, jedynie złapała mnie mocno za rękę i powiedziała „nie martw się, będzie dobrze”. Niby tak mało, a tak wiele to dla mnie znaczy.
W drugiej klinice jako ostatnia z sali miałam aborcje, kiedy wszystkie pozostałe kobiety doszły już do siebie opiekowały się mną. Jak jedna usłyszała, że jadę odrazu po wyjściu aż na północ Polski oddała mi swoje pieluchomajtki na drogę, bo uznała, że dadzą mi większą wygodę niż podpaski. Po zabiegu poleżałam godzinę i pojechałam do domu.
Zrobiłam to dla dobra niedoszłego dziecka.
Nigdy nie jesteś sama, nawet jeśli nie masz wsparcia od rodziny możesz je dostać od obcej osoby.